środa, 30 kwietnia 2014

Wyjazdy z dawnych lat

Znalazłem w domu kartkę z wyjazdu Babci do Ustki. Rok 1947, więc była wtedy młodsza ode mnie o 10 lat. Pojechała na tzw. szkolenia, organizowane przez kasy spółdzielcze i swoje pierwsze wrażenia opisała w kartce do mamy, czyli mojej prababki Weronki. Przeczytałem i się uśmiałem. Wiele się z niej można dowiedzieć o tego typu wyjazdach w dobie wczesnego PRLu (podejrzewam, że komunistyczna indoktrynacja szła na nich też pełną parą). Podczas gdy już moja Matula czyniła dosadne przypisy na pocztówkach gdzie popala się na molo, to Babcia napisała bardzo grzecznie i zgodnie z aktualnym stanem rzeczy (he, he).


Ileż to się człowiek musiał namęczyć, na takich szkoleniach. Wybór samorządu, starosty, sekcji wycieczkowej i rozrywkowej (ani słowa o szkoleniowej). Nie było, że każdy rozłaził się gdzie chciał, wypoczynek musiał być rozplanowany od A do Z. Z początku myślałem, że to jakiś PRLowski wymysł, wybieranie tych wszystkich funkcyjnych, ale nie. Podobnie chyba było przed wojną. I jeszcze okazuje się, że jakiś skryba był wybierany (w co Babcia Alicja nie dała się wmanewrować), bo towarzystwo tworzyło jeszcze kronikę pobytu.
Niewątpliwą atrakcją było śpiewanie piosenek po kolacji, na czele z hymnem spółdzielczym. Co to u diaska był ten hymn spółdzielczy? Poszukałem, znalazłem i powiem szczerze, że nie posiadam się ze szczęścia, że nie musiałem nigdy odśpiewywać ani wysłuchiwać tego niewątpliwie ambitnego słowotrysku. Przytaczam ów cymes:

I. Oto staje nas wolna gromada
Budowniczych tworzących swój świat,
W których złoty cielec już nie włada,
A nowego w nim życia tkwi ład.

Ref:
Niech się niesie ten nasz bratni śpiew
Do miast wszystkich do siół, do gmin,
I niech woła jak zew, że kto ziemi tej syn,
Ten niech staje w nasz szereg jak brat,
Z prochu dźwignąć ku słońcu ten świat.

Ref.

II. Nam nie trzeba ni władzy, ni złota,
Bowiem duch nasz sprawuje nam rząd,
Prawem naszym braterska wspólnota,
Wszelki wyzysk wyniszczym jak trąd.

Ref.

III. Z dłonią w dłoni, jak żywe ogniwa,
Świat opleciem łańcuchem swych rąk,
Krzywdę miłość zagładzi prawdziwa,
W radość pracy nam zmieni znój mąk.

Wbrew temu co możny by pomyśleć, pieśń tych "bratnich i wolnych gromad" nie jest jakąś komunistyczną propagandówką. Babcia w owym czasie była pracownicą Kasy Spółdzielczej, przemianowanej przedwojennej Kasy Stefczyka (nie mylić ze Skokiem) a polski ruch spółdzielczy miał właśnie taki hymn, napisany jeszcze w roku 1925. Identyfikacja pracownika z miejscem pracy była też wtedy inna niż dziś. Pracowało się w jednym miejscu do emerytury, a nie przeskakiwało z miejsca w miejsce jak dziś, więc nie jest dziwne że wtedy sobie to śpiewali nawet dla frajdy.

Ale wróćmy do szkoleń (choć ja nie mogłem się oprzeć że to jakieś wczasy pod gruszą). Oprócz śpiewów miłej gromady spółdzielców można było posłuchać radia. W latach 40 nie było tak rozpowszechnione jak współcześnie, więc to pewnie był kolejny luksus, skoro aż o tym napisała. Nie mówiąc już o totalnym wyzwoleniu i chodzeniu w nadmorskiej miejscowości, o zgrozo, w kostiumie kąpielowym, a wieczorową porą na kwaterach w piżamach i nocnych koszulach.
Na koniec druga strona pocztówki z wywczasów w latach 40. Z przyczyn technicznych ograniczających minioną epokę, czarno biała. Ale wrażenia pewnie były jak najbardziej kolorowe.




niedziela, 27 kwietnia 2014

Ulica Wąska - Zakład szewski

Zakład szewski należący do pana Pawła i Jego ojca znają wszyscy, bo mieści się na ulicy Wąskiej od lat sześćdziesiątych. Co jednak było tam wcześniej? Po wojnie też zakład szewski należący do pana Zielonkiewicza, a jeszcze wcześniej Sodowiarnia Owocarnia należąca do pana Szcześniaka, co mam udokumentowane na zdjęciu, które użyczył mi pan Paweł.
Napis niemiecki sugeruje czasy okupacji.


A to już Pan Paweł, całkiem współcześnie - 26-04-2014

Takie szyldy będą powoli znikać,
choć wiele osób jeszcze naprawia buty.

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Klasztor Dominikanek - widok na plac

Pora na ostatni rzut oka na Klasztor. Tym razem na plac. Dominikanki gościły w Sochaczewie od roku 1606 do 1820, pozostałe po nich zabudowania pełniły różne funkcje na przestrzeni dziejów. Mówi o tym postawiona na pamiątkę na placu tablica.
Moje wspomnienia sięgają do placu wyłożonego sześciokątnym brukiem i parkującymi tam TIR-ami ze wszystkich krajów Europy. Kierowców oblegały różne dzieciaki, które w zamian za pójście do kiosku po papierosy otrzymywały od kierowców drobne monety. Były lata 80 i szał zbierania zachodnich puszek po piwie, których poniewierało się tam od groma.


Klasztor w roku 1919
Dziś w miejscu kościoła klasztornego jest parking
To wspomnienie po klasztorze wkomponowane
w zieleń

Napis na pamiątkowej tablicy opisuje losy klasztoru
Wejście do Jutexu
I fantazyjny kogucik
Zabudowania Jutexu nie należą do najpiękniejszych. Ale to trudno wymagać od hurtowni reprezentacyjnego wyglądu. Remont parkingu kilka lat temu odsłonił fundamenty dawnych budynków, co ożywiło na jakiś czas kwestie historycznych zabudowań i wywołało dywagacje estetyczniejszego zagospodarowania wzgórza. Na razie plac jest w rękach prywatnych i to ucina wszelkie dyskusje...

czwartek, 3 kwietnia 2014

Klasztor Dominikanek - widok od strony rzeki

Ależ imponująco wyglądałby wjazd główną ulicą Warszawską do miasta, gdyby wszystkie te budynki dotrwały do naszych czasów. Od lewej widać stary kościół parafialny, tuż obok niego kościół klasztorny i dawne zabudowania mieszkalne sióstr. Niestety można sobie je tylko pooglądać na zdjęciach. Dziś wzgórze klasztorne obejrzymy od strony zachodniej, czyli zdjęcia wykonane znad rzeki. Pozostanie nam jeszcze przyjrzeć się samemu placowi.
 
Zdjęcie datowane na rok 1908, czyli przed zniszczeniami,
jakie przyniosła I Wojna Światowa.

To już zdjęcie późniejsze, z czasów XX lecia. Zwraca uwagę inny układ
okien w budynku klasztornym.

A to zdjęcie wykonane teraz, czyli wiosną 2014