Byliśmy
we trójkę w sobotę na wystawie starych zdjęć, o której mówiłem. My,
znaczy Kotojka, kolega Tomek i ja. Ludzi było multum, więcej niż mogła
pomieścić sala. Tu chyba troszkę rozmach imprezy przerósł oczekiwania
organizatorów.
Na zdjęciach uwieczniono ważne wydarzenia historyczne, ujęcia z Fabryki Przędzy i Tkanin Sztucznych, z czasów kiedy kompleks nie stanowił smętnej ruiny oraz zwyczajne, a jakże już odległe w czasie życie codzienne mieszkańców miasta.
Oprócz zdjęć, można było obejrzeć unikalny film, nakręcony w latach 60, na ośmiomilimetrowej taśmie. Wg autora filmu - sędziwego Pana Błażejewskiego w 15 minut obejrzeliśmy 14 tys klatek. Leciwy sprzęt - projektor Eumig MARK 605D, jak każda staroć musiał trochę pomarudzić, ale w końcu zadziałał niezawodnie. A na filmie życie z dawnych lat... Wycieczki po okolicy na motorze, który co chwilę łapał gumę, pluskanie się w rzekach (tych które się w okolicy do tego nadawały, w owym czasie mieliśmy w większości rzek straszny ... brud.), zwiedzanie okolicy, nawet poranek z wiejskiego wesela.
Na zdjęciach uwieczniono ważne wydarzenia historyczne, ujęcia z Fabryki Przędzy i Tkanin Sztucznych, z czasów kiedy kompleks nie stanowił smętnej ruiny oraz zwyczajne, a jakże już odległe w czasie życie codzienne mieszkańców miasta.
Oprócz zdjęć, można było obejrzeć unikalny film, nakręcony w latach 60, na ośmiomilimetrowej taśmie. Wg autora filmu - sędziwego Pana Błażejewskiego w 15 minut obejrzeliśmy 14 tys klatek. Leciwy sprzęt - projektor Eumig MARK 605D, jak każda staroć musiał trochę pomarudzić, ale w końcu zadziałał niezawodnie. A na filmie życie z dawnych lat... Wycieczki po okolicy na motorze, który co chwilę łapał gumę, pluskanie się w rzekach (tych które się w okolicy do tego nadawały, w owym czasie mieliśmy w większości rzek straszny ... brud.), zwiedzanie okolicy, nawet poranek z wiejskiego wesela.
Wystawa
była połączona z promocją nowej książki Pana Waldemara "Kufer
Wspomnień". Ona także zawiera zdjęcia, wzbogacone o opowieści
mieszkańców Chodakowa. Na uwagę zasługuje fakt, że autor wydał ją
własnym sumptem. Dobrze, że było go stać, bo gdy pisaniem zająłby się
ktoś bez dostatecznych funduszy, możliwe, że wszystkie zgromadzone
materiały zostałyby w jakiejś szufladzie. Mam wrażenie, że promocja
historii i kultury miasta wygląda tak, że jak komuś się coś uda, to
dobrze się podpiąć...
Na
wystawie przeważali ludzie starsi. A dla mnie to idealny cel wycieczek
szkolnych. Zwłaszcza w naszych czasach, kiedy tradycja i historia jest
tak bardzo wypierana, przez elektroniczne zabawki i wątpliwej wartości
kulturę masową. Niechby dzieci chociaż się dowiedziały, że stare zdjęcia
mają ogromną wartość, oprócz materialnej także merytoryczną.
Tylko tak wartościowe dokumenty i zdjęcia można uchronić od wylądowania na śmietniku.
Tylko tak wartościowe dokumenty i zdjęcia można uchronić od wylądowania na śmietniku.