środa, 22 lipca 2015

V Piknik 7 Wieków Historii

Kolejny, V już piknik 7 Wieków Historii za nami. Tym razem słoneczko dopisało, organizacyjne było chyba wszystko w porządku, przynajmniej ja żadnych niedoróbek nie zauważyłem.
U podnóża zamku tradycyjnym obozem z minionej epoki stanęło Stowarzyszenie Bractwo Rycerskie Ziemi Lubelskiej, grupa rekonstrukcyjna o dość imponującej już tradycji. Z zamkowej góry oddano strzał sygnalizujący rozpoczęcie zabawy i jako pierwszy stanął w polu Błękitny Oddział Muszkieterów. Podczas prezentacji, mogliśmy się dowiedzieć co to pastorał, lub apostoł i wcale nie są to terminy związane z życiem religijnym wojaków. Pastorał to podpórka do broni, zaś owego apostoła łączy z uczniami Chrystusa, tylko liczba. Muszkieterowie mają przewieszone na piersi wyważone ładunki do broni, umieszczone w drewnianych pojemnikach. Tych apostołów jest - nomen omen 12, tak jak tych biblijnych.

Salwa z muszkietów.
Trzaskanie z bicza.


 W ogóle załadowanie muszkietu to nie była taka bułka z masłem. Wymagało czasu i precyzji, w związku z czym należało zacząć, kiedy wróg był jeszcze bardzo daleko. Gdy zbliżał się szybko i to konno, mógł wgnieść w murawę opieszały oddział strzelców, co zresztą się w historii zdarzało...
Tradycje szlacheckie kultywuje grupa o adekwatnej nazwie "Sarmackie Dziedzictwo." To Panowie z tej grupy przerobili mi żonę na "Małego Rycerza". Ustrojenie się w szlachecki ubiór wymagało nieco czasu i pomocy osób trzecich. Ot choćby żeby nawinąć kilkumetrowy pas. Albo wdziać kolczugę, o jej zdjęciu już nie wspominając.  I tak szlachcic ubierał wprzódy żupan, czyli długą suknię, którą dziś porównalibyśmy do szlafroka, zapinanego na szereg guzików. Ten żupan owinięty jest wspomnianym już wcześniej pasem, na głowę szła czapa futrzana, także futrzana narzutka na ramiona i szlachciura gotów. Warto jeszcze wspomnieć o szerokich spodniach hajdawerach i skórzanych buciorach, które robiły za kieszenie. Noszono na pzykład... łyżkę. Nigdy nie wiadomo w jakich warunkach przyjdzie spożywać posiłek i zdarzyć się mogło, że delikwent bez łyżki mógł odejść głodny od misy strawy. Kieszeni nie uznawano. Zamiast tego dodatkami do stroju były rozmaite przyborniki i wieszane na troczkach woreczki oraz puzderka, w których przechowywano różne drobiazgi.

"Sarmackie Dziedzictwo"


Nawijanie pasa...




 Dwie grupy zaprezentowały też jazdę konną i woltyżerkę. Mowa o Polskiej Rewii Konnej i East Riders Stunt Team. Akrobacja w stulu sarmackim to specjalność kaskaderów obu grup. Co dziś wydaje się niesamowite, kiedyś było konieczną lekcją dla każdego jeźdzca. Szlachcic nie po to był szlachcicem, żeby chodzić pieszo. Jako że większość czasu spędzał w siodle, stawał się z koniem jednością, a zwierzę niejednokrotnie ratowało mu życie. Wymagało to oczywiście pewnych umiejętności. Skuteczna walka bronią białą, precyzyjne manewrowanie długą lancą, strzelanie z łuku podczas jazdy, chowanie się przed ostrzałem za bokiem konia, to tylko niektóre z nich.


East Riders Stunt Team




Polska Rewia Konna
Mieliśmy też zaprezentowanego Husara w charakterystycznej zbroi ze skzydłami, cudowną jazdę XVI wiecznej Polski. Z biegiem czasu nazwa Husara zlała się z innym konnym żołnierzem - Huzarem. Podobieństwo nazwy jest zwodnicze, bo okuta ciężkozbrojna konnica charakterystyczna dla Rzeczpospolitej niewiele miała wspólnego z leciutką jazdą rodem z Węgier. I tak Stacje Paliw padły ofiarą pomyłki, zamieszczając w logo nie tego wojaka.




Na zakończenie oddano strzał z bodajże kartaczownicy, zmyślnej małej armatki, z którą szlachta chadzała w gości do mniej lubianych sąsiadów. Huk był z tego taki, że aż mi aparat się wystraszył i zdjęcie takie sobie zrobił...



Skorzystać z prawa łaski?
 
Pojedynki na broń białą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Trzy grosze