sobota, 2 maja 2015

Rokotów - Białymin Nowy - Jeżówka - Skotniki - Strugi

Pierwsza wycieczka rowerowa za nami, tym razem z siostrą, która po tym wyjeździe zapaliła się do dalszych z czego kontent jestem niebywale

. Relacja z tygodniowym opóźnieniem, ale jest. Tym razem trasa przebiegła przez Rokotów, Białymin Nowy, Jeżówkę, Skotniki, Strugi, Mikołajew, Budki Piaseckie, Bielice, czyli bez rewelacji jeśli chodzi o dystans (ok 30 km).

Ruina domu za obwodnicą. Kto tu kiedyś mieszkał?

Ponieważ roślinność nie jest jeszcze zbyt obfita, po drodze rzucają się w oczy różne ciekawostki, których nie widać w pełni lata. Ot, taki reper geodezyjny przy moście na Pisi. 


Wg. daty na nim umieszczonej postawiono go w 1956 roku.

Na Rokotowie zaś, w gęstwinie odkryliśmy tajemnicze miejsce. Tajemniczość jego wiąże się z porzuceniem maszyn i urządzeń w polu, na pastwę roślinności i dzikiej natury. Nasze przeświadczenie jednak o miejscu porzuconym, prysło jak bańka mydlana, gdy w jednym z zabudowań natknęliśmy się na psa w klatce. Okazuje się, że ta horrorowa wręcz sceneria ma całkiem realnego właściciela.

Z tego miejsca wieje odrobiną dekandencji. I ciarki chodzą po plecach.

Na prostym słupie kapliczka z Matką Boską Karmiącą.
Jeden z piękniejszych elementów naszego krajobrazu.
 Jadąc dalej docieramy do Białymina Nowego. Stoi tam dziś niewielka kaplica, pobudowana w latach 80. Pomimo, że budynek jest współczesny, to wiąże się z dość interesującą i wielowiekową historią, sięgającą czasów średniowiecza. Już wtedy w wieku XIII stał tam drewniany kościółek. Prawdopodobnie niszczony był podczas różnych zawieruch dziejowych, by ponownie powstawać z ruin. Na początku XIX, czasy stawały się dla niego coraz cięższe, począwszy od faktu, że zaczęto go systematycznie okradać.  Podupadł był w końcu tak dalece, że podczas mszy ptaki latały ze świergotem po świątyni, dostając się przez liczne dziury w budynku, które zatykano kamieniami, a woda podczas deszczu kapała wiernym na głowy.
W pobliskim Mikołajewie Pan Jan Paweł Łuszczewski, postanowił ufundować kościół i doprowadzić do założenia "swojej" parafii, co stawiało pod coraz większym znakiem zapytania istnienie podupadłej parafii w Białyminie. Wierni sprzeciwili się jednak planom jej likwidacji i przeniesienia do Mikołajewa, co zaskutkowało kilkuletnim sporem. Ostatecznie jednak zlikwidowano ją w 1820.
Nie sądziłem że kiedykolwiek zobaczę stary kościół. A jednak w starym wydawnictwie "Dwór i Miasteczko" z 1916 jako żywo znalazłem kościół drewniany z Białymina...

Stary kościół w Białyminie.

Radość moja była z tej fotki krótka, bo Białyminy były dwa... i to jest kościół z tego drugiego, nad Łupią.

Ks. Jan Edward Sochala przytacza za Gawareckim takie oto podanie wiążące się z pożogą, która pochłonęła miejscowy dwór na Białyminie. 

 "We wsi Białyminie, odległej o milę, a może trochę więcej od Sochaczewa, przed laty  zgorzał dwór właściciela tej włości w której znajdował się wizerunek ukrzyżowanego Zbawiciela Świata, na ścianie zawieszony; wśród płomieni ta tylko z tymże wizerunkiem nietknięta ocalała. Zdumienie i bojaźń ogarnęła dziedziców miejsca, a uznając iż obraz, którego żywioł wzburzony nie zdołał strawić, przyzwoitego wymaga uczczenia, przenieśli go do kościoła sochaczewskiego i w ołtarzu jego celnym umieszczony został".

Prosta i skromna kaplica w Białyminie.


 Kapliczkę pobudowano w roku 1988, o co zabiegał ksiądz płk. Antoni Szyrwiński, postać nader ciekawa, o której wspomnimy zaglądając na dłużej do Mikołajewa. Dnia 26 kwietnia 2015 w okolicach popołudniowych złapał nas tam jednak tam deszcz i tego dnia nie zwiedzaliśmy tej miejscowości.
Zajrzeliśmy do środka i zrobiliśmy kilka zdjęć pogrążonej w uroczystej ciszy kaplicy.






Dalej ruszyliśmy w stronę trasy Żyrardowskiej, przcinając ją w Jeżówce. Wokół pałacu Łuszczewskich w skotnikach buduje się kamienny mur, a bramę wymieniono na dość nieprzejrzystą, co uniemożliwiło nam ocenę na jakim etapie jest remont pałacu.


W zaułkach Pałacyku zagnieździł się piesek.


Budynek folwarczny popada w coraz większą ruinę.

Kapliczka stoi przed pałacem w Strugach.
W Strugach znalazłem się już kolejny raz. Od pana podlewającego kwiatki przy przydrożnej kapliczce i figurze Św. Franciszka, dowiedzieliśmy się, że pałac w Strugach, dawną siedzibę firmy Plantico, kupiła Dawtona. Ale co z nim dalej? Budynek folwarczny jak stał, tak stoi zrujnowany. Przeszliśmy się po parku wokół pałacyku. Japoński pawilon niezmiennie budzi mój zachwyt, wmieszaniem tej odrobiny egzotyki w mazowiecki pejzaż.
Coraz silniejszy deszcz zagnał nas w końcu do domu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Trzy grosze