poniedziałek, 12 września 2016
niedziela, 4 września 2016
Dokąd? Do Kąt(ów)
Dokąd jedziesz? Do Kąt. A może do Kątów. W sumie chyba wykorzystaliśmy
ostatnie podrygi ładnej pogody przed i tuż po południu i pojechaliśmy
sobie we trójkę na rowerach.
W domu popatrzyłem sobie od czego może pochodzić nazwa takiej
miejscowości jak Kąty. Rany, ile ich jest w Polsce! Wszędzie jakieś
Kąty, a nazwa może pochodzić po prostu od jakiegoś... zakątka (tak, to
było z premedytacją), leżącego na uboczu. Kąty mają swój kościół, choć
niewielka parafia pod wezwaniem Św. Jana Chrzciciela obejmuje kilka zaledwie ulic i istnieje od niedawna, a
wybudowano go wg. projektu Mieczysława Gliszczyńskiego, tego samego
architekta, który dokończył kościół sochaczewski. Budowę zakończono w
1992 roku i tego też erygowano świątynię, więc ani kościół, ani parafia
jakoś nadzwyczaj stare nie są.
Jest nieopodal kościoła dworek, XIX wieczny, klasycystyczny, często
zmieniający właścicieli jak się doczytałem. Kuczborski, Ożarowski, Kozietulski, Skawiński, jak w kalejdoskopie. Na szczęście nie rozlatuje
się tak jak inne podobne w okolicy. Po tym jak wywalono zeń ostatniego
właściciela, pana Skawińskiego od 1945 mieściła się tam szkoła, a
jeszcze w 1992 biblioteka publiczna. Obecnie dwór jest w rękach
prywatnych, co tłumaczy jego dobry stan, bo nowy właściciel pewnie
pierwsze co zrobił to remont.
Sfotografowałem jeszcze vis a vis dworku kapliczkę, którą wyróżnia mały rozmiar.
Po powrocie znalazłem coś, czego szukałem kiedyś, mianowicie bunkier.
Stoją dwa takie obiekty przy ulicy Chełmońskiego, kiedyś znalazłem w
krzakach jeden z nich, bliżej Płockiej, drugi jakoś mi umknął wtedy, a
znajdował się raptem kilkanaście metrów dalej. Teraz chyba jak wycieli
krzaki, stał się widoczny. Jest to tzw. Regelbau 701, garaż na działo przeciwpiechotne. Podszedłem bliżej, w środku stoi woda gruntowa. Kiedyś były prowadnice, na których wyjeżdżała armata.
Szerzej o bunkrach w notce "Bunkry Sochaczewa"
piątek, 2 września 2016
Ponownie na Granicy
Granica zdobyta, czyli 44 km na rowerze z przyjaciółmi i naszymi pociechami (8 i 9 lat).
Wszyscy dali radę, choć pod koniec było ciężko, jednak trasa okazała się
zbyt forsowna dla najmłodszego uczestnika. Wyruszyliśmy najkrótszą
trasą, - Orły Cesin, Szczytno, Skarbikowo, Zawady, Komorów, dwa razy
zbaczając na nieasfaltowaną nawierzchnię. Tą mniej więcej trasą już do
Puszczy jechałem, więc zdawać by się mogło, że nic nie powinno mnie
zaskoczyć. Nic bardziej mylnego! W Szczytnie pojawiła się figura Matki
Boskiej, datowana na 1874 rok, której ostatnio widzieć nie mogłem, gdyż
była poddana zabiegom konserwatorskim. Granicę osiągnęliśmy koło
południa, po licznych przystankach w wiejskich sklepikach, a to na lody,
a to na piciu. Jako pierwsze zaliczyliśmy muzeum Puszczy Kampinoskiej.
Tu również jestem po raz drugi, ale dzieciaki i żony jeszcze nie. Swoje wrażenia z wizyty z muzeum opisałem w notce. pt. "Puszcza Kampinoska Granica, Narty Józefów" więc nie będę powielał informacji.
Po raz pierwszy byłem natomiast na pomoście widokowym wiodącym na Olszowieckie Błota. Jest tam też taka miniwieża umożliwiająca obserwacje podmokłej okolicy, czyli pewnie roślin i ptactwa bez konieczności wdziewania gumowego obuwia i taplania się w błocku, choć obecnie to połacie wyrudziałych traw, gdyż bagno wyschło. Udaliśmy się jeszcze na cmentarz żołnierski, który również opisałem tutaj, zwiedzając go 7 czerwca 2015 roku.
Po raz pierwszy byłem natomiast na pomoście widokowym wiodącym na Olszowieckie Błota. Jest tam też taka miniwieża umożliwiająca obserwacje podmokłej okolicy, czyli pewnie roślin i ptactwa bez konieczności wdziewania gumowego obuwia i taplania się w błocku, choć obecnie to połacie wyrudziałych traw, gdyż bagno wyschło. Udaliśmy się jeszcze na cmentarz żołnierski, który również opisałem tutaj, zwiedzając go 7 czerwca 2015 roku.
W drodze powrotnej natomiast przyjrzałem się odrobinę bliżej kościołowi w Zawadach. Odbywały się tam właśnie dożynki i okolica rozbrzmiewała dźwiękami biesiadnej muzyki. Zaa ogrodzenia tylko widziałem słomiane krzyże, natomiast przed wjazdem stał okazały kombajn ze słomy, dla porównania obok zaparkował jego oryginalny bliźniak.
Ów Kościół, w sumie na taki bardzo stary powstał staraniem pani na włościach w Łazach, Ludwiki Karnkowskiej na przełomie XIX i XX w. w miejsce poprzedniego, który pewnie uległ jakiemuś dziejowemu wypadkowi, bo historia wydzielenia parafii Zawady z Kampinosu sięga roku 1377.
Ów Kościół, w sumie na taki bardzo stary powstał staraniem pani na włościach w Łazach, Ludwiki Karnkowskiej na przełomie XIX i XX w. w miejsce poprzedniego, który pewnie uległ jakiemuś dziejowemu wypadkowi, bo historia wydzielenia parafii Zawady z Kampinosu sięga roku 1377.
Subskrybuj:
Posty (Atom)